Dlaczego postanowiłeś zgłosić się do funduszu stypendialnego Różnorodność w IT?
Już od jakiegoś czasu myślałem o tym, żeby wejść do IT, mimo że nie miałem żadnego doświadczenia programistycznego. Przez wiele lat pracowałem w branży finansowej i edukacyjnej. Wspólnie z żoną prowadziliśmy innowacyjny portal matematyczny do nauki online megamatma.pl. Byłem współtwórcą konceptu oraz zajmowałem się sprawami organizacyjnymi i handlowymi. Przez ostatnie trzy lata prowadziłem firmę turystyczną, którą ze względu na pandemię musiałem zamknąć. Kierunek, który wydawał mi się perspektywiczny, przestał taki być i nie zanosiło się na polepszenie sytuacji w najbliższym czasie. Miałem zatem trochę wolnego czasu do przemyśleń. Uznałem, że jest to dobry moment, żeby zagospodarować życie zawodowe na najbliższe 15 lat i iść w stronę, która dałaby mi permanentny rozwój do końca aktywności zawodowej. Dodatkowym powodem, dla którego chciałem wejść do branży IT, jest możliwość pracy zdalnej. Nasze obie córki żyją za granicą – w Londynie i Hiszpanii i w perspektywie paru lat chcielibyśmy przenieść się bliżej którejś z nich. Mamy już wnuki i chcemy spędzać z nimi więcej czasu.
Wcześniej moja żona podjęła decyzję o wejściu do IT i widząc, jak się realizuje – najpierw podczas szkolenia Data Science, a później w pracy – postanowiłem pójść w jej ślady. A przynajmniej spróbować. Kiedy kończyła swój bootcamp, dowiedziałem się, że powołano fundusz Różnorodność w IT. W okresie pandemii nie mogłem pozwolić sobie na samodzielne opłacenie kursu. Wiedziałem, że jeśli uda mi się dostać do funduszu, to wybiorę szkolenie związane ze ścieżką programistyczną. Bardzo się ucieszyłem, kiedy otrzymałem informację o przyznaniu mi stypendium i czułem, że otwiera się przede mną nowy rozdział.
Wysłałeś zgłoszenie do programu i co wydarzyło się dalej?
Krótko po wysłaniu zgłoszenia skontaktowała się ze mną osoba z ramienia funduszu, która przekazała mi miłą informację, że przechodzę do drugiego etapu. Później sprawy potoczyły się dynamicznie. Odbyłem rozmowę z osobą z komisji, która zadała mi sporo pytań dotyczących m.in. powodów zgłoszenia czy dotychczasowego doświadczenia zawodowego.
Spotkanie wspominam bardzo dobrze, tym bardziej, że miało miejsce w dniu moich 50-tych urodzin. Uświadomiło mi, że fundusz daje szansę takim ludziom jak ja, które w życiu zrealizowały już wiele fajnych projektów i ponownie mogą zaangażować się w coś nowego. Decyzja zakwalifikowaniu się przyszła szybko. Z jednej strony nie dowierzałem, bo zgłosiło się niemal 150 osób. Z drugiej strony wiedziałem, że otrzymałem już solidny start i nic mnie nie powstrzyma. Naukę chciałem rozpocząć jak najszybciej, dlatego wybrałem pierwszy dostępny termin kursu Python Developer.
Czy obawiałeś się zmiany będąc w tym wieku? Mierzyłeś się z myślami, że może być Ci trudniej się przebranżowić?
Pracowałem długo jako pośrednik finansowy oraz doradzałem w zakresie finansowania w dużych firmach. Później z żoną stworzyłem projekt MegaMatma, który rozrósł się kapitałowo i organizacyjnie. Równolegle pracowałem jako niezależny opiekun moich klientów. Następnie pojawiła się propozycja, żeby przez rok prowadzić duży obiekt turystyczny w Kościelisku, na którą przystałem. Z żoną otworzyliśmy też biuro turystyczne, które prowadziliśmy przez ostatnie trzy lata. W międzyczasie byłem aktywny sportowo i założyłem Klub Sportowy Badmintona, a później Związek Łódzki, którego byłem prezesem. Powołaliśmy z żoną fundację i trenowaliśmy dwie niepełnosprawne zawodniczki z achondroplazją, które zdobywały medale na mistrzostwach świata i Europy w parabadmintonie. Wiele razy w swojej karierze zaczynałem coś od zera, więc nie było mi trudno podjąć decyzję o aplikowaniu do funduszu. Każda zmiana to wyjście poza strefę komfortu. Wszystkie nowe wyzwania to wielkie niewiadome. Ja także zastanawiałem się, czy uda mi się przebranżowić. Otuchy dodawała mi myśl, że w życiu zawodowym podejmowałem się już wielu rzeczy i za każdym razem radziłem sobie dobrze. Zmiana to ciężka praca i nie każdy w tym wieku może chcieć znowu się uczyć. Z czasem człowiek staje się mniej sprawny siłą rzeczy natury, ale jeśli głowa i ręce są w stanie pracować, to w branży IT mogę być aktywny jak najdłużej. A w innych zawodach jest to trudniejsze.
Jak wspominasz naukę wszystkiego od nowa i czy było to duże wyzwanie?
To było ogromne wyzwanie. Nauka na bootcampie była bardzo intensywna. W każdym tygodniu przybywał nowy zakres wiedzy oraz zadania, które musieliśmy wykonywać. Po pierwszych trzech czy czterech tygodniach miałem chwilę załamania i myślałem, że nie dam rady ukończyć kursu. Ze wsparciem przyszła wtedy moja żona, która miała podobne doświadczenia i dopingowała mnie, abym wytrwał. Sam spojrzałem na moje trudności od innej strony. Uznałem, że mogę sobie nie radzić, ponieważ wszystko, czego się uczę i poznaję, jest dla mnie nowe. Zamiast rezygnować poprosiłem mentorów o częstsze konsultacje, nawet kilka razy w tygodniu. Podczas spotkań pomagali mi zrozumieć materiał, a ja sukcesywnie pokonywałem problemy i nabierałem wiary w swoje możliwości. Czas na konsultacje z mentorami jest podczas bootcampu niezbędny, zwłaszcza dla kogoś, kto naukę zaczyna od zera. Chciałbym przekonać przyszłych kursantów, żeby nie wstydzili się pytać i korzystać z konsultacji. Nie ma w tym nic złego. Każdy uczy się w swoim tempie i na miarę swoich możliwości.
Dlaczego wybrałeś kurs Python Developer?
Czytałem wcześniej o ścieżkach rozwoju w IT i dowiedziałem się, że Python bardzo się rozwija i na początku jest prosty do nauki. Jest też językiem mocno wspieranym przez firmy i wykorzystywanym w różnych innych dziedzinach. Moja żona kończyła kurs Data Science. Python bardzo jej się przydaje w codziennej pracy.
Gdzie obecnie pracujesz i czym się zajmujesz?
Po kursie i konsultacjach w przygotowaniu CV, umieściłem na LinkedIn informację, że skończyłem bootcamp i jestem otwarty na pracę. Wtedy skontaktowała się ze mną znajoma z branży edukacyjnej, ponieważ jej firma szukała Python Developera. Okazało się jednak, że potrzebny był ktoś bardziej doświadczony. Po miesiącu prezes tej firmy wrócił do mnie z pytaniem, czy chciałbym się nauczyć Godota – narzędzia do robienia gier na bazie Pythona. Zgodziłem się i aktualnie pracuję przy półtorarocznym projekcie, polegającym na przygotowaniu gier. Spodobała mi się ta propozycja, chociaż jest to sytuacja, w której znowu muszę się uczyć czegoś nowego. Ale znając podstawy Pythona, wiedziałem, że będzie mi łatwiej. Poza tym dzięki mojej mentorce Ninie z NESsT zrozumiałem, że praca w IT to nieustanna nauka, rozwój i poszukiwanie rozwiązań.
Jak wspominasz okres, kiedy szukałeś pracy w nowej profesji?
Zanim dostałem obecną pracę, uczestniczyłem w kilku rekrutacjach i wcale nie było łatwo. Wiele firm szuka juniorów, ale z 3-letnim doświadczeniem. Dlatego propozycję pracy przy tworzeniu gier uznałem za dobry pomysł. Dla rekruterów czy pracodawców ważne jest, czy kandydat pisał w poprzednim miejscu pracy w jakimkolwiek języku. Jeśli tak, to wiedzą, że kiedy będzie taka potrzeba, to szybko nauczy się też innego języka.
Ile czasu minęło odkąd skończyłeś kurs i zacząłeś pracę w IT?
W połowie grudnia zakończyłem kurs, a chwilę przed Sylwestrem dostałem certyfikat. Zacząłem szukać pracy od stycznia, a od początku marca pracuję.
Jak podoba Ci się obecna praca?
Pracuję całkowicie zdalnie. Codziennie uczę się Godota i robię projekty, żeby poznać całe narzędzie. Cieszę się za każdym razem, kiedy nauczę się czegoś nowego i idę do przodu. Materiały, z których korzystam, są w języku angielskim, więc jest to też okazja do podszkolenia się na tym polu.
Czy kurs, mentoring i lekcje angielskiego wystarczyły, by czuć się wystarczająco pewnie w nowych obowiązkach i znaleźć pracę w nowym zawodzie?
Kurs dał mi dobry start i sprawił, że wrzuciłem umysł na szybsze obroty. W trakcie spotkań mentoringowych rozmawialiśmy sporo o rekrutacjach, bo ten etap jest najtrudniejszy – co chwilę próbujesz dostać pracę i co chwilę ktoś wybiera kogoś innego. Wprawdzie szybko znalazłem pracę, ale po pierwszych rekrutacjach zrozumiałem, że to nie będzie bułka z masłem. Kiedy odbijasz się od kilkunastu rozmów i nic z tego nie wychodzi, to zaczynasz się zastanawiać, czy w ogóle jest sens szukać dalej. Wtedy warto pamiętać, że odmowy nie są porażkami tylko doświadczeniami. Nie odbierać tego osobiście, tylko traktować jako kolejny krok w procesie poszukiwania pracy. Rynek jest tak duży, że w końcu się uda, potrzebna jest cierpliwość.
Czy możesz poradzić coś osobom, które chcą zmienić swoją zawodową ścieżkę?
Radziłbym, aby podjęły decyzję. Niepodejmowanie żadnej decyzji jest niebezpieczne, a podjęcie złej zawsze można zmienić kolejną. Najważniejsze jest zrobienie pierwszego kroku. Nie warto hamować swoich planów ze względu na wiek czy obecne doświadczenie zawodowe – warto wykonać krok ku zmianie.
Jak z perspektywy kilku miesięcy oceniasz decyzję o udziale w funduszu? Co dał Ci udział w nim?
Fundusz pomógł mi w postawieniu pierwszego kroku w stronę IT. Jego idea jest niesamowita. Poznałem w trakcie kursu paru beneficjentów – osoby o różnej orientacji czy w różnym wieku. Uważam, że ta inicjatywa pokazuje, iż w różnorodności drzemie siła i każdy wnosi coś cennego do IT. Byłem dumny, że znalazłem się w takiej grupie i że mój wiek nie był przeszkodą, tylko zaletą. Jestem bardzo wdzięczny za daną mi szansę. Uważam, że program pomoże każdemu w rozpoczęciu przygody z IT, jeśli tylko będzie wystarczająco zdeterminowany. Bo udział w funduszu to praca nad sobą i własną motywacją do systematycznej nauki. Polecam wszystkim całą ścieżkę, którą przeszedłem. Jestem żywym przykładem, że można.
W IT bardzo podoba mi się fakt, że wszyscy chętnie sobie pomagają. W tej branży bez względu na to, jakie masz doświadczenie, zawsze musisz szukać rozwiązań jakiegoś problemu. Społeczność programistyczna chętnie dzieli się wiedzą i pomaga sobie nawzajem. Mentorzy w Future Collars przekazują wiedzę z pasją i poświęcają czas, żeby uczyć innych. Za naszych czasów właścicielami wiedzy byli nauczyciele i książki. Nie było internetu. Obecnie wiedza jest powszechna, trzeba tylko umieć i chcieć z niej czerpać. W polskich szkołach nie uczono nigdy poprzez pracę zespołową – każdy uczy się samodzielnie. Na zachodzie dzieci od przedszkola robią wspólnie projekty. Mojemu pokoleniu łatwiej jest współpracować z młodszymi osobami, ponieważ lepiej przebiega współpraca i przepływ wiedzy. Młodsze pokolenie może z kolei czerpać z naszej wiedzy i doświadczenia. Mieszanka doświadczenia z mieszanką młodości daje zawsze dobry efekt.
Jaki masz pomysł na działania społeczne, wymagane od każdego beneficjenta po zakończonym kursie?
Jeszcze w trakcie kursu, w ramach wolontariatu, zacząłem pracę z osobami starszymi w wieku 70 i 80+. Uczę ich posługiwania się narzędziami elektronicznymi i aplikacjami, dzięki czemu potrafią zalogować się do aplikacji bankowej czy profilu zaufanego i korzystać z komunikatorów. Niektórzy grają nawet w gry online. To jest niesamowite, że my – młodzi w ich mniemaniu ludzie – uczymy ich nowych technologii, które dla nich są zupełną nowością.