Joanna Pruszyńska-Witkowska: Sylwio, bardzo cenię spotkania z ekspertami od psychologii i motywacji, szczególnie w kontekście przekwalifikowania zawodowego. Na konferencji ABSL świetnie omówiłaś te kwestie. Od lat wspierasz ludzi w procesach zmiany zawodowej – jakie są najczęstsze obawy, które napotykasz, i jak pomagasz im je przezwyciężyć?
OBEJRZYJ VIDEO: Mentalność rozwoju: Klucz do skutecznego przebranżowienia
Sylwia Królikowska: Dzień dobry. Tak jak wspomniałaś, od ponad 20 lat zajmuję się psychologią biznesu i zarządzaniem zmianą, szczególnie w dużych firmach, gdzie najlepiej mogę wykorzystać swoje umiejętności. Proces przekwalifikowania jest mi szczególnie bliski, zwłaszcza w obecnej, dynamicznej rzeczywistości. Często słyszę, że świat zawsze był nieprzewidywalny, i niektórzy podważają koncepcję świata VUCA [akronim oznaczający zmienność, niepewność, złożoność i niejednoznaczność]. To prawda, zmiany zawsze były, ale tempo technologicznego postępu, który obserwujemy dzisiaj, jest bezprecedensowe. To, co kiedyś zmieniało się przez lata, teraz potrafi zmienić się w ciągu kilku miesięcy. Dlatego zawsze podkreślam, że nawet jeśli coś działa teraz, nie ma gwarancji, że będzie tak w przyszłości. Warto stale się przygotowywać, bo sama znajomość takich narzędzi jak Microsoft Office już nie wystarcza, by nadążyć za zmianami.
JPW: Od siedmiu lat pomagamy osobom, które chcą się przebranżowić, często w wieku 30, 40 czy 50+. Na pewno masz podobne doświadczenia. Jakie według Ciebie są najczęstsze obawy tych osób, które decydują się na nową ścieżkę zawodową? Jakie bariery pojawiają się najczęściej, gdy ktoś podejmuje decyzję o tak dużej zmianie?
SK: Największym wyzwaniem, które ludzie odczuwają, jest strach przed tym, czy poradzą sobie w nowej roli. Często słyszę pytania: "Jaką mam gwarancję, że mi się uda? Jak się zaadaptuję i będę w tym dobry?" Prawda jest taka, że nikt nie może dać takiej gwarancji. Pracując z firmami oferującymi reskilling i upskilling, często spotykam się z tymi obawami.
Technologia zmienia się tak szybko, że w przyszłości nie będziemy mogli oferować pracy opartej na starych narzędziach. Pracownicy pytają: "Czy jeśli się przebranżowię, będzie dla mnie praca?" Odpowiadam jasno: jeśli nie podejmiesz wysiłku, by się rozwijać, to praca nie będzie dostępna. Możemy zagwarantować jedno – stanie w miejscu oznacza cofanie się.
JPW: Czyli mówisz o "what if" – co się stanie, jeśli zdecyduję się nic nie robić?
SK: Dokładnie! W zarządzaniu zmianą często to, co nas naprawdę motywuje, to nie tylko potencjalne konsekwencje, ale przede wszystkim możliwe straty. Często desperacja bywa największym bodźcem do działania. Nikt nie lubi zmian – jak powiedział Mark Twain, jedyną osobą, która lubi zmiany, jest dziecko z mokrą pieluchą. Z reguły się ich boimy.
Wielu z nas zaczyna działać, kiedy czujemy, że świat nam ucieka, a my musimy nadgonić. Zachęcam wtedy ludzi do refleksji: co zyskasz, przebranżawiając się lub poszerzając kompetencje? Taka perspektywa bywa inspirująca. Ale równie ważne jest pytanie: co się stanie, jeśli nie zmienisz nic? Stagnacja to cofanie się – to kluczowe, by to zrozumieć. Jeśli stoisz w miejscu, tak naprawdę się cofasz, i to dotyczy każdego z nas.
JPW: Z naszego doświadczenia wynika, że spośród sześciu tysięcy osób, które przeszły przez proces przebranżowienia, największe sukcesy odnoszą ci, którzy widzą jasno wytyczony cel. W reskillingu pracownicy często dostrzegają, że dzięki nowym umiejętnościom mogą znaleźć zatrudnienie w innych branżach, jak obsługa klienta czy administracja.
W programach outplacement osoby, które straciły pracę, są bardzo zmotywowane. Na początku czują się przytłoczone, ale kiedy przechodzą testy predyspozycji i rozmowy z konsultantami, ich podejście zmienia się diametralnie. Z czasem odkrywają nowe możliwości, technologie, a ich sposób patrzenia na życie się odmienia.
Chciałabym podkreślić rolę nauki w tym procesie. Psycholodzy mówią, że zdobywanie wiedzy to jeden z najlepszych antydepresantów. Nauka nie tylko otwiera nowe drzwi, ale również przekształca nas samych.
SK: To niesamowity proces neurogenezy, ale zanim o tym opowiem, chciałabym podkreślić coś ważnego. Często pracownicy myślą, że muszą się przebranżowić tylko dlatego, że firma tego potrzebuje, oferując kursy, które często pokrywa. Mają wrażenie, że to korzyść głównie dla pracodawcy, który chce mieć lepiej wykwalifikowaną kadrę.
Jednak warto zrozumieć jedno: nawet jeśli kiedyś zdecydujecie się odejść z firmy, umiejętności, które zdobędziecie, zostaną z Wami na zawsze. Pracuję w tej branży ponad 20 lat i nigdy nie widziałam, żeby ktoś po odejściu "stracił" zdobyte kompetencje.
Inwestowanie w siebie to coś, co nie każdy dostrzega. Zawsze powtarzam: ucz się dla siebie! To te umiejętności tworzą Twoją przewagę na rynku pracy, niezależnie od tego, gdzie pracujesz teraz czy w przyszłości. To one definiują Twoją wartość jako pracownika.
JPW: Drugą kwestią, która niestety jest smutna jest brak transparentności i odpowiedzialności w komunikacji ze strony pracodawców. Często nie porusza się istotnych tematów, co prowadzi do nieporozumień. Na konferencjach mówi się o znaczeniu transparentności, ale w rzeczywistości firmy mogą unikać otwartych rozmów, obawiając się, że wpłynie to negatywnie na ich wizerunek lub wzbudzi niepokój wśród pracowników.
Dlatego zachęcam Was do zadawania pytań. Dowiedzcie się, jakie są plany firmy na najbliższe lata i czy Wasz zawód nadal będzie potrzebny. Pamiętajcie, że pracodawcy mogą nie chcieć dzielić się wszystkimi informacjami z obawy przed wywołaniem strachu przed zwolnieniami czy innymi konsekwencjami.
SK: Zdecydowanie! Najskuteczniejsi pracownicy to ci, którzy pracują dla firmy i zespołu, ale przede wszystkim rozwijają siebie. Ostatnio na szkoleniu miałam uczestnika, który świetnie to zilustrował. Zapytałam go, co robi, gdy szef proponuje szkolenie, a on odpowiedział, że stara się tak zorganizować swoją pracę, aby wziąć w nim udział, nawet jeśli ma wiele obowiązków.
Zapytałam dlaczego. Odpowiedział: „Jeśli nauczę się zarządzania projektami, będę mógł szybciej i sprawniej wykonywać swoje zadania. Ta wiedza zostanie ze mną na zawsze.”
To doskonały przykład właściwego nastawienia – rozumie, że rozwój kompetencji przekłada się na jego własny komfort i pozycję na rynku pracy.
JPW: Zgadza się, poruszasz kluczowy temat – mindsetu. Czy mogłabyś opowiedzieć o dwóch różnych podejściach, które spotykasz, i wskazać, które z nich jest kluczowe dla rozwoju?
SK: Dokładnie! Zachęcam do eksplorowania koncepcji „growth mindset,” czyli mentalności rozwoju, stworzonej przez dr Carol Dweck. Odnosi się ona do podejścia, które sprzyja uczeniu się i rozwojowi, w przeciwieństwie do „fixed mindset” – przekonania, że nasze cechy i umiejętności są stałe.
Ludzie z zamkniętą mentalnością często mówią: „Taki jestem, nie zmienię się. Mam swoje lata, więc nie ma sensu próbować.” Spotkałam wielu, którzy uważają, że pewne umiejętności są poza ich zasięgiem. Na przykład, ktoś stwierdza: „IT nie jest dla mnie.” Zawsze pytam: „Skąd wiesz? Może po prostu jeszcze tego nie próbowałeś?”
Warto zrozumieć, że rozwój to proces. Nikt nie nauczył się pływać czy jeździć na rowerze od razu. Mentalność rozwoju, „growth mindset”, opiera się na przekonaniu, że możemy się rozwijać i nabywać nowe umiejętności na każdym etapie życia. Stagnacja to cofanie się.
Dziś wiemy, że neurogeneza, czyli powstawanie nowych neuronów, może zachodzić w każdym wieku. Mózg tworzy nowe połączenia, a rozwój wpływa pozytywnie na nasze samopoczucie. Kluczowe jest podejście „the power of yet” – zamiast mówić „Nie umiem matematyki”, powiedz: „Jeszcze nie umiem matematyki.” Taka zmiana perspektywy otwiera nas na nowe możliwości i rozwój. Pamiętajcie o tym „jeszcze” – to słowo, które warto zabrać ze sobą z tej rozmowy.
JPW: Wiesz, często spotykamy osoby, które mówią: „Dla mnie już za późno.” A my zawsze odpowiadamy: „Świat zmienia się tak szybko, że możemy żyć 100 lat! I przez te kolejne dekady, niezależnie od tego, czy chcemy, czy nie, musimy myśleć o aktywności zawodowej.”
Jeśli ktoś zdecyduje, że nie chce pracować – w porządku. Ale co, jeśli chce, a nagle okazuje się, że nie ma dla niego miejsca, albo dostępne oferty są poniżej oczekiwań? Dlatego tak ważne jest rozważenie rozwoju i nowych możliwości, które dają nam technologie i zawody, których możemy się nauczyć. Jak Ty widzisz kwestię wieku w tym kontekście?
SK: Widzę to tak: choć pięćdziesięciolatek może mieć trudności z tworzeniem nowych neuronów w porównaniu do dziecka, to nie oznacza, że po pięćdziesiątce tracimy zdolność do nauki. To mit. Kluczowe jest nastawienie i ciekawość poznawcza. Znam wiele przykładów osób, które zaczęły nowe biznesy po pięćdziesiątce, jak twórca KFC, który zaczął w wieku 55 lat. Albo kobieta, którą śledzę na Instagramie – zaczęła ćwiczyć w wieku 70 lat i dziś ma “sześciopak” czyli idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha!
Rynek pracy też się zmienił. Kiedyś nasi dziadkowie czy rodzice pracowali w jednej firmie przez 30 lat. Moja mama była nauczycielką przez 30 lat w tej samej szkole. Dziś to już nie jest norma. Pokolenie Z, które wejdzie na rynek pracy w 2025 roku, będzie musiało być gotowe na ciągłe zmiany.
Nie możemy zakładać, że przez dekadę będziemy robić to samo w tej samej firmie. Świat się zmienia i zmusi nas do adaptacji.
JPW: Dzisiaj mówi się, że dzieci rodzące się teraz prawdopodobnie zmienią zawód co najmniej pięć razy w ciągu życia. To kluczowe, bo technologia zmusza nas do ciągłego dostosowywania się – doskonale widać to na przykładzie sztucznej inteligencji (AI).
Patrząc na rozwój digitalizacji, widzimy, jak internet stworzył zupełnie nowe zawody, zwłaszcza w reklamie i marketingu online. AI działa podobnie – zamiast zabierać pracę, tworzy nowe stanowiska wymagające odpowiednich umiejętności.
Co ważne, nie zaczynamy od zera. Nawet zmieniając branżę, zabieramy ze sobą zestaw umiejętności miękkich i doświadczeń, które są niezwykle przydatne. W nowym zawodzie musimy się przystosować, ale to, co już potrafimy, może nam bardzo pomóc.
SK: Zdecydowanie! Zawsze polecam szukać wsparcia w miejscach takich jak Future Collars. Gdybym sama poczuła wypalenie i chciała zmienić karierę na Java developerkę, potrzebowałabym kogoś, kto pomoże mi zweryfikować moje umiejętności i zobaczyć, jak mogę je przełożyć na nową ścieżkę zawodową. Ważne, by nie przechodzić przez ten proces samemu. Dziś rynek oferuje dużo więcej możliwości niż 5 czy 10 lat temu.
Kluczowe jest też przepracowanie swoich obaw, zwłaszcza związanych z tożsamością. Często słyszę kobiety mówiące: „Informatyka? Matematyka? To nie dla mnie, bo jestem kobietą.” Zawsze pytam: „Skąd to wiesz, skoro nawet nie próbowałaś?” Spotykam też osoby, które wierzą w stereotypy o umiejętnościach związanych z płcią. Cordelia Fine nazywa to „neuroseksizmem” – przekonaniem, że nasz mózg ma ograniczenia ze względu na płeć. To mit!
Nie ma żadnych dowodów, że dziewczyny nie mogą być programistkami czy architektami. Nasze mózgi nie mają takich barier! Kiedy ktoś mówi, że chce zająć się technologią, czy nawet marzy o lataniu w kosmos, zawsze odpowiadam: „Świetnie! Twój mózg na pewno nie będzie Ci w tym przeszkadzał.”
JPW: Zauważamy, że dziewczynki podejmują decyzje o wyborze przedmiotów w wieku 15 lat, często rezygnując z matematyki, mimo że radzą sobie z nią równie dobrze jak chłopcy. To wynik społecznych stereotypów i kulturowych nacisków, które wpływają na ich wybory. Wiele z nich wybiera kierunki humanistyczne w liceum, zamiast przedmiotów ścisłych.
Na naszych kursach widzimy, że aż 67% uczestników to kobiety. Kiedy rozmawiam z nimi, okazuje się, że w liceum były bardzo dobre z matematyki. W zawodach takich jak data scientist, które wymagają zaawansowanej matematyki, wystarczy im kilka lekcji wyrównawczych, by szybko nadrobić zaległości. Te umiejętności już w nich są – decyzje z przeszłości nie definiują ich obecnych możliwości.
Chciałabym poruszyć jeszcze kwestię talentów i umiejętności podczas przebranżowienia. Często słyszę, że ludzie myślą: „Muszę zaczynać od zera.” Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
SK: Zastanawiamy się, kim się staniemy, gdy zdecydujemy się na przebranżowienie. To pytanie często tkwi głęboko w nas, ale nie zawsze mamy odwagę je zadać. Ostatnio miałam sesję coachingową z osobą, która była perfekcjonistą – planował każdy szczegół swojego dnia, nawet codzienne odkurzanie, mimo że wszystko było czyste. Kiedy zapytałam, dlaczego to robi, odpowiedział, że chce, by wszystko było idealne.
Ten perfekcjonizm zaczynał go wypalać, więc zapytałam: „Co by się stało, gdybyś odpuścił odkurzanie? Czy świat by się zawalił?” Jego odpowiedź była mocna: „Jeśli nie będę perfekcjonistą, to kim będę?” To pokazało, jak bardzo utożsamiał swoją tożsamość z perfekcjonizmem.
Podobne sytuacje widziałam w firmach, gdzie wprowadzano duże zmiany technologiczne. Pracownicy, którzy pracowali tam latami, zdobywali nowe umiejętności, ale niektórzy byli oporni na zmiany. Pamiętam rozmowę z Panem Kazimierzem, który pracował tam 20 lat. Mówił: „Jestem ekspertem, ludzie przychodzą do mnie po radę.” Kiedy zaproponowałam mu zmianę, wolał odejść niż zaczynać od nowa, bo to było dla niego emocjonalnie zbyt trudne, choć jego umiejętności i autorytet nadal by mu towarzyszyły.
Widzę to też u osób wypalonych, które mają prestiżowe i dobrze płatne zawody, ale czują się emocjonalnie wydrenowane. Mówią: „Nie chcę tego robić, budzę się rano i chce mi się płakać.” Mimo to trudno im się przebranżowić, bo nie chcą zrezygnować z komfortu, władzy i pieniędzy. Przebranżowienie to nowy początek, a dla wielu osób to wyzwanie.
Ważne jest, by zadać sobie pytanie: co naprawdę warto, a co się opłaca? Parafrazując prof. Bartoszewskiego, zarabiamy pieniądze, ale czy to życie nas satysfakcjonuje? Może zarabiamy tyle, że nie mamy czasu tych pieniędzy wydawać. Rozpoczęcie czegoś nowego może być wspaniałą przygodą. Może nie zawsze się opłaca, ale często warto – szczególnie emocjonalnie.
JPW: A jak rozmawiasz z takimi osobami, które są wygodne w swojej obecnej sytuacji i jeszcze nie czują presji, by działać? Mówimy teraz o tych, które nie są świadome, że ich zawód może się kończyć, bo firma nie mówi tego otwarcie. A przecież za dwa lata automatyzacja i AI mogą zastąpić część zadań. Co wtedy? Jeśli nie znajdą dla siebie nowej ścieżki, mogą wypaść z rynku. Jak sądzisz, co mogłoby przekonać takie osoby? Jakie pytania warto im zadać, aby porozmawiać o ich obawach związanych z utratą statusu eksperta i koniecznością zaczynania od nowa? Co powiedziałabyś takiej osobie?
SK: Myślę, że to, co nas przeraża, to wizja wielkiego końca. Kiedy mamy przed sobą duży cel, może to być paraliżujące. Gdyby ktoś powiedział: „Sylwia, dzisiaj się przebranżowisz,” pewnie odpowiedziałabym: „Nie, dziękuję.” To jakby usłyszeć: „Sylwia, musisz schudnąć 20 kilo.” Takie cele mogą przytłaczać.
W takich sytuacjach zamiast skupiać się na końcowym celu, dzielę drogę na mniejsze etapy. Pokazuję wartość małych kroków. Zamiast mówić: „Joasiu, zaczynamy wielki projekt zmiany Twojej kariery,” mówię: „Co byś powiedziała na doskonalenie jednej konkretnej umiejętności, która ułatwi Twoją pracę?”
To małe kroki pozwalają ludziom zobaczyć postępy. Metodą małych kroków możemy zdziałać naprawdę wiele. A gdy zobaczymy, jak małe sukcesy wpływają na naszą pracę, zyskujemy radość z rozwoju.
Jeśli po pewnym czasie pojawia się opór, przypominam: „Zobacz, jak daleko już zaszłaś! Pół roku temu nie miałaś tych umiejętności, a teraz są one Twoją codziennością.” Wiele osób nie dostrzega swojego postępu, więc musimy im pokazać, że droga, którą przeszli, to już duży sukces.
Jestem zwolenniczką „management by journey” – zarządzania przez trasę, małe kroki i budowanie zaufania do siebie. To poczucie kontroli i sprawczości sprawia, że można być dumnym z tego, jak daleko się zaszło, i że nie warto się poddawać.
JPW: Dokładnie w ten sposób pracujemy z osobami rozważającymi przebranżowienie. Najpierw przeprowadzamy test predyspozycji, który pokazuje, w jakich obszarach mają największy potencjał. Potem prezentujemy różne zawody, organizując webinaria z ekspertami, aby mogli zrozumieć, co ich najbardziej interesuje. Dodatkowo oferujemy lekcje próbne, by mogli przetestować jedną konkretną technologię. To podejście buduje poczucie sukcesu na każdym etapie, co motywuje do dalszego działania. Zgadzam się z Tobą, że małe kroki są kluczowe.
Warto też pamiętać, że nie zaczynamy od zera. Nasze umiejętności miękkie, jak komunikacja czy współpraca, są często bardziej wartościowe niż techniczne. Zawsze przytaczam przykład Google, które zatrudniło najlepszych ekspertów do pracy nad nową technologią, ale poniosło porażkę, bo ci ludzie nie potrafili współpracować. Dopiero gdy zatrudnili osoby z dobrymi umiejętnościami technicznymi i miękkimi, projekt odniósł sukces.
Nie musimy być od razu ekspertami w technicznych dziedzinach, takich jak księgowość – umiejętności interpersonalne są równie ważne. Warto celebrować to, co AI nie zastąpi – umiejętność uczenia się, komunikacji, empatii. Często ludzie mówią: „AI przejmie wszystko, więc po co się uczyć?” A ja uważam, że właśnie te umiejętności ludzkie będą w przyszłości niezastąpione.
SK: Zawsze odpowiadam: „Nie wiem, o jakiej sztucznej inteligencji mówisz ani o jakiej przyszłości, ale raczej nie stanie się to za naszego życia. Nie sądzę, że AI całkowicie zdominuje świat w ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat, choć mogę się mylić. Sztuczna inteligencja będzie obsługiwać pewne procesy, ale głównie te najprostsze. W przypadku bardziej złożonych zadań wciąż będziemy potrzebować ludzi – tych, którzy podejmują decyzje i wykonują bardziej skomplikowane, kreatywne prace.”
JPW: ...bo samo wklepywanie danych w Excelu to nie wszystko. Dla mnie sztuczna inteligencja to doskonały asystent, który świetnie organizuje pracę i jest niezwykle pomocny, ale to nie będzie proces, który nastąpi z dnia na dzień. Sylwia, co jeszcze chciałabyś dodać dla osób, które mają obawy, z jakimi często się spotykasz? Jakie bariery widzisz i które chciałabyś dziś zaadresować?
SK: Często boimy się tego, co inni pomyślą, obawiając się porażki. Martwimy się, że jeśli zaczniemy się przebranżawiać, znajomi powiedzą: „Byłaś taka mądra, a nie wyszło ci.” Ta obawa przed oceną społeczną potrafi nas blokować.
Chciałabym, żebyśmy zapamiętali jedno: jeśli stoisz w miejscu, to się cofasz. Nasz umysł tego nie chce przyjąć, ale kiedy zrozumiemy tę zasadę, może to stać się naszą motywacją.
Słyszałam kiedyś od profesora Zimbardo, że przeciwieństwem sukcesu nie jest porażka, tylko brak działania. Porażka to sytuacja, z której nie wyciągnęliśmy lekcji. Są ludzie, którzy przez 20 lat „tłuką głową w ścianę” i są zdziwieni, że głowa boli, a ściana wciąż stoi. Jeśli coś poszło nie tak, to nie porażka – to lekcja, na przykład taka, że następnym razem trzeba założyć kask.
Często obawiamy się porażek, ale kiedy zaczniemy się rozwijać i odpowiadać na potrzeby rynku, będziemy dalej niż ci, którzy tylko czekają. Ważne jest też, byśmy nauczyli się lubić zmiany, bo często te niechciane okazują się korzystne.
Przytaczam przykład z własnego życia: zawsze jeździłam samochodem z manualną skrzynią biegów i uważałam, że to dowód mojej inteligencji. Gdy dostałam auto z automatem, na początku byłam zła i płakałam, ale z czasem okazało się, że nie wrócę już do manuala. Ta zmiana, na którą nie byłam gotowa, okazała się jedną z najlepszych rzeczy, jakie mi się przytrafiły.
Najlepsze zmiany często przychodzą wtedy, gdy nie jesteśmy na nie gotowi. Traktujmy je jako nowe możliwości. Pamiętajmy, że przeciwieństwem sukcesu nie jest porażka, ale brak działania. Nie przejmujmy się tym, co myślą inni, bo to my ponosimy konsekwencje swoich decyzji, a nie oni.
JPW: Bo oni nigdy nie byli na takiej pozycji, na takim stanowisku. A teraz powiedz, jak taka osoba, która już jest przekonana i wie, ma zakomunikować swoją decyzję rodzinie, swojemu partnerowi lub partnerce? Co powinni im powiedzieć, aby jednocześnie czuli się dobrze w swoim domu i nie byli ciągle osądzani? Jak Ty widzisz taką sytuację?
SK: To bardzo ważne pytanie, bo zmiana zawodowa nie dotyczy tylko osoby, która ją podejmuje, ale też jej najbliższego otoczenia. Często rodzina, partner czy partnerka mogą czuć się niepewnie lub zaniepokojeni, zwłaszcza jeśli zmiana wiąże się z ryzykiem finansowym lub zawodowym. Dlatego kluczowe jest, aby komunikować swoją decyzję w sposób otwarty i empatyczny.
Osoba, która podejmuje decyzję o przebranżowieniu, powinna przede wszystkim jasno wytłumaczyć, dlaczego chce to zrobić. Powiedzieć: „Kochani, zdecydowałam się na zmianę, ponieważ czuję, że obecna ścieżka mnie nie rozwija i nie daje mi satysfakcji. Zmiana pozwoli mi rozwinąć skrzydła, zdobyć nowe umiejętności i czerpać radość z pracy.” Warto też podkreślić, że choć to może być wyzwanie, to jest to krok, który przyniesie długoterminowe korzyści, zarówno dla niej samej, jak i dla całej rodziny.
Kluczowe jest też, aby słuchać swoich bliskich. Mogą mieć obawy, pytać o bezpieczeństwo finansowe lub o to, jak zmiana wpłynie na codzienne życie. Ważne, aby otworzyć się na te rozmowy, wyjaśniając, jak planuje się tę zmianę, jakie kroki już zostały podjęte i co można zrobić, aby ten proces przebiegał jak najłagodniej.
Najlepiej jest zacząć od małych kroków, o których rozmawialiśmy wcześniej. Tłumacząc, że ta zmiana nie nastąpi nagle, ale będzie to proces, który przyniesie pozytywne efekty. Można też wspomnieć, że będzie się uczyć nowych rzeczy, co wzmocni pozycję na rynku pracy i zapewni stabilność.
Najważniejsze to wziąć odpowiedzialność za swoją decyzję i dać bliskim czas na zrozumienie oraz wsparcie. Gdy będą widzieć, że ta zmiana jest przemyślana i idzie zgodnie z planem, poczują się bezpieczniej i będą bardziej skłonni do wspierania w tej drodze.
JPW: Z naszych badań wynika, że wsparcie jest kluczowe. Często widzimy, że kobiety, które nie odnosiły sukcesów w karierze czy nauce, były przeciążone – miały podwójne obciążenie zarówno w pracy, jak i w domu. Bez wsparcia nie mogły podołać wyzwaniom związanym z przebranżowieniem, które jest bardzo wymagające i czasochłonne.
W naszych programach uczymy zawodu w 3-6 miesięcy, co normalnie zajęłoby kilka lat. To pokazuje, jak duże zaangażowanie i uwaga są potrzebne, by osiągnąć sukces. Wsparcie otoczenia jest tu niezbędne, by móc w pełni skupić się na rozwoju.
SK: Zgadza się, i cieszę się, że poruszamy ten temat. To świetne pytanie, bo często zdarza się, że jedna osoba podejmuje decyzję o zmianie i nagle informuje partnera: „Kochanie, przez najbliższe pół roku nie ma mnie w weekendy.” W takiej sytuacji partner może poczuć się sfrustrowany, i to jest całkowicie zrozumiałe. Dlatego warto być świadomym, jak duży wpływ ta decyzja może mieć na relację.
Jest też ważny, ale trudny temat zazdrości. Czasami pojawia się pozytywna zazdrość, kiedy partner mówi: „Inspirujesz mnie, może ja też coś zacznę.” Ale problem pojawia się, gdy zazdrość przeradza się w zawiść, a partner zaczyna wprowadzać negatywne komentarze, typu: „Ty i twoja edukacja, ty i ten rozwój.”
To jasno pokazuje, że druga osoba nie radzi sobie z własnymi emocjami, bo to już nie jest tylko zazdrość, ale zawiść. Takie sytuacje często wynikają z braku wcześniejszej rozmowy i zaangażowania partnera w proces zmiany. Może czuć się pominięty, co prowadzi do konfliktów. Dlatego uważam, że kluczowa jest otwarta i szczera komunikacja – aby partner od początku czuł się częścią tej zmiany, a nie jakby decyzja została podjęta poza nim.
JPW: Na zakończenie chciałabym zapytać, jak wytrwać na nowej ścieżce? Jakie metody i narzędzia mogą pomóc w utrzymaniu kursu, kiedy decyzja została podjęta, organizacja zaczęła się, ale trzeba jeszcze konsekwentnie dążyć do celu?
SK: Przede wszystkim warto zrozumieć, że zmiana to proces systemowy – nie będzie łatwo. Ludzie często podchodzą z nadmiernym optymizmem, a ja zawsze podkreślam, że trudności są normą, nie wyjątkiem. Kluczowe jest zaakceptowanie tego i przygotowanie się na wyzwania.
Moja rada to robić „pitstopy” – regularnie kontrolować postępy, bo to motywuje do dalszej pracy. Motywacja pozwala zacząć, ale to determinacja pomaga wytrwać. Motywacja jest chwilowa, jak postanowienia noworoczne, ale determinacja to codzienna walka.
Pierwsza rada: przewiduj trudności i planuj, jak sobie z nimi radzić. To tzw. intencja implementacyjna – naukowo potwierdzone narzędzie, które pomaga w wytrwałości. Zadaj sobie pytanie: „Co zrobię, jeśli będę chora albo zabraknie mi czasu?”
Druga rada: regularnie oceniaj postępy. Gdy napotkasz kryzys, przypomnij sobie, jak daleko już zaszłaś. Nawet jeśli teraz się poddasz, zdobytej wiedzy nikt ci nie odbierze. Warto pamiętać o „kajdanach kosztów utopionych” – im więcej zainwestowaliśmy, tym trudniej zrezygnować. To może działać na twoją korzyść.
Na koniec: grupa wsparcia. Wsparcie od innych, choćby na przykładzie Nordic Walking z przyjaciółką, może być kluczowe. Kiedy jedna z nas ma gorszy dzień, druga motywuje: „Chodźmy, damy radę.” To naprawdę pomaga wytrwać!
JPW: Ćwiczenia na YouTubie bardzo różnią się od pracy w grupie, i zgadzam się, że nauka w kohortach jest niezwykle skuteczna. W naszej metodzie uczestnicy nie pracują samodzielnie, ale w grupie, co daje wiele korzyści. Mogą uczyć się na różne sposoby – samodzielnie, z pomocą mentora, pracując z innymi i tłumacząc to, czego się nauczyli. To świetne podejście, bo nie tylko wspiera naukę, ale też buduje relacje, które często trwają długo po zakończeniu kursu online.
SK: Zdecydowanie! Zawsze podkreślam, że to taki „efekt uboczny,” coś, co dzieje się przy okazji. Jak z kijkami – poza poprawą kondycji i nadzieją na jędrniejsze pośladki, spotykam wspaniałych, pozytywnie nastawionych ludzi. To dla mnie ogromna wartość. Czasami, gdy mam ochotę się poddać, oni mówią: „Dobra, nie chrzań, idziemy!” To pokazuje, jak ogromne znaczenie ma motywacja grupowa – często to ona trzyma nas na ścieżce, nawet gdy sami mamy wątpliwości.
JPW: Sylwio, bardzo Ci dziękuję! To było niezwykle inspirujące. Dziękuję, że poświęciłaś czas i podzieliłaś się swoimi doświadczeniami. Mam nadzieję, że wiele osób znajdzie w tym odpowiedzi na swoje obawy i przemyślenia. Jak sama powiedziałaś, „jeśli się nie rozwijamy, to się cofamy”, więc warto zastanowić się, co możemy stracić, jeśli nie zrobimy pierwszego kroku. Te małe kroki są kluczowe na drodze do naszych celów.
SK: Dziękuję serdecznie!
Pięć kluczowych porad, które mogą pomóc w procesie przebranżowienia i rozwoju zawodowego:
- Przyjmij mentalność rozwoju: Zamiast obawiać się zmian, postrzegaj je jako okazję do nauki i wzrostu. Wykorzystaj koncepcję "growth mindset", czyli mentalność rozwoju, która pozwala wierzyć, że możesz rozwijać swoje umiejętności poprzez wysiłek i naukę.
- Dziel proces na małe kroki: Zamiast skupiać się na dużych celach, które mogą wydawać się przytłaczające, rozbij je na mniejsze etapy. Dzięki temu łatwiej będzie Ci monitorować postępy i cieszyć się z małych osiągnięć, co zwiększy Twoją motywację.
- Zidentyfikuj i przygotuj się na trudności: Zastanów się nad możliwymi wyzwaniami, które mogą pojawić się w trakcie zmiany zawodowej, i opracuj plany awaryjne. Ustal, co zrobisz, gdy napotkasz przeszkody, co pozwoli Ci lepiej zarządzać stresem i niepewnością.
- Szukaj wsparcia: Nie jesteś sam w tym procesie. Skorzystaj z grup wsparcia, mentorów lub osób, które przeszły podobną drogę. Wspólna motywacja i dzielenie się doświadczeniami mogą znacznie ułatwić przebranżowienie.
Inwestuj w rozwój umiejętności: Ucz się dla siebie, a nie tylko dla pracodawcy. Zdobywanie nowych umiejętności nie tylko zwiększy Twoją wartość na rynku pracy, ale także pomoże Ci w osobistym rozwoju. Zrozum, że umiejętności, które zdobędziesz, będą Twoim atutem niezależnie od tego, gdzie pracujesz w przyszłości.